W każdy piątek miesiąca na Zachodnim Brzegu Palestyny organizowana jest demonstracja antyokupacyjna. Głównym problemem ludności palestyńskiej i powodem protestów jest zawłaszczanie ziemi przez osadników, kradzież źródeł wody a także przemoc, jakiej doznają każdego dnia ze strony izraelskiego wojska.
Małe miasteczko Nabi Salih*
organizuje taką demonstrację raz w tygodniu. Sprawy przybrały tam
bardziej buntowniczy charakter, po tym, jak w grudniu 2011 roku
izraelski żołnierz zabił Mustafę Tamimi**, strzelając mu granatem z
gazem w twarz z bliskiej odległości. Grupa około 100 osób, w tym
kilkunastu aktywistów z całego świata, a także Żydzi (anarchiści
przeciwko murowi) udali się na wzgórze, z którego rozpościera się widok
na nielegalne (według międzynarodowego prawa) osiedle żydowskie
Halamish***.
Na tyłach demonstracji robiłem zdjęcia
Palestyńczykom, którzy budowali barykadę z kamieni na drodze. Spotkałem
tam dziewczynkę, która szła w stronę domu, a wcześniej śpiewała na czele
demonstracji. Jej mama, która pomagała budować barykadę powiedziała mi,
że jej córka bardzo się boi i powinna iść do domu. Zastanowiło mnie to,
bo trwała ona zaledwie 10 min. i nic wyjątkowego się nie działo. Jednak
gdy chwilę później dotarłem na czoło manifestacji żołnierze wystrzelili
granaty z gazem w sam jej środek. Cała grupa natychmiast uciekła do
domu, który znajdował się w pobliżu (tzw. bezpieczny dom - safe house).
Kilkadziesiąt osób w środku i na tyłach domu wspólnie płakała. Dzieci
skręcały się z bólu na podłodze, a medycy robili co w ich mocy, by
opanować pieczenie oczu. Gdy gaz ulotnił się z ulicy wszyscy razem
wyszli, by kontynuować marsz. Demonstracja przesunęła się aż pod
plastikowe osłony twarzy izraelskich żołnierzy, którym wcale nie
przeszkadzał fakt, że z przodu stoją dzieci i nad ich głowami, co jakiś
czas strzelali granatami z gazem w ludzi, gromadzących się przy
"bezpiecznym domu".W tym czasie pojawiły się także izraelskie posiłki, próbujące wyłapać zagranicznych obserwatorów (po złapaniu przez izraelskiego żołnierza następuje aresztowanie i zakaz wjazdu do Izraela, a tym samym także i do Palestyny na wiele lat). Grupa aktywistów palestyńskich zaczęła pomału i sukcesywnie spychać żołnierzy ze wzgórza w stronę osiedli izraelskich. Z góry można było dostrzec, jak zjeżdżają się opancerzone pojazdy i oddziały żołnierzy.
Jak spod ziemi wyrośli młodzi, zamaskowani ludzie z procami, wyrażając bezpośrednio swój gniew. Kiedy udało mi się do nich dotrzeć, wojsko użyło ostrej amunicji, oddając kilka pojedynczych strzałów. Nikt z nas nie potrafił potwierdzić czy oddane one były bezpośrednio w młodzież rzucającą kamieniami, czy też w powietrze.
Mieszkańcy Nabi Salih za tydzień znowu pojawią się na tym samym wzgórzu, na ziemi swoich ojców. Ich wołanie, skierowane jak zawsze w stronę nielegalnie zbudowanych domów, popłynie w tamtą stronę, po drodze mijając wieżyczki strażnicze, płoty i druty kolczaste ale jak zwykle pozostaje głuche i niedostępne dla tych, którzy się w nich zabarykadowali...
*
Miasteczko to jest nieustająco prześladowane przez izraelskie wojsko.
Organizator protestów Bassem al-Tamimi był aresztowany już kilkanaście
razy (w tym czasie uznany przez Amnesty International za więżnia
sumienia). Prowadzone są też nocne naloty, aresztowania i
fotografowanie dzieci powyżej 10 roku życia.
**http://mondoweiss.net/2011/ 12/mustafa-tamimi-had-died. html
***Halamish powstało w 1977 r. Osadnicy izraelscy skonfiskowali wtedy ziemie należącą do Nabi Salih, przywłaszczając sobie jednocześnie źródło wody, należące do społeczności palestyńskiej.
**http://mondoweiss.net/2011/
***Halamish powstało w 1977 r. Osadnicy izraelscy skonfiskowali wtedy ziemie należącą do Nabi Salih, przywłaszczając sobie jednocześnie źródło wody, należące do społeczności palestyńskiej.
Więcej info: http://www.kampania-palestyna.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz