niedziela, 4 listopada 2012

Palestyna: relacja z demonstracji przeciwko okupacji

Nabi Salih:

W każdy piątek miesiąca na Zachodnim Brzegu Palestyny organizowana jest demonstracja antyokupacyjna. Głównym problemem ludności palestyńskiej i powodem protestów jest zawłaszczanie ziemi przez osadników, kradzież źródeł wody a także przemoc, jakiej doznają każdego dnia ze strony izraelskiego wojska.
Małe miasteczko Nabi Salih* organizuje taką demonstrację raz w tygodniu. Sprawy przybrały tam bardziej buntowniczy charakter,  po tym, jak w grudniu 2011 roku izraelski żołnierz zabił Mustafę Tamimi**, strzelając mu granatem z gazem w twarz z bliskiej odległości. Grupa około 100 osób, w tym kilkunastu aktywistów z całego świata, a także Żydzi (anarchiści przeciwko murowi) udali się na wzgórze, z którego rozpościera się widok na nielegalne (według  międzynarodowego prawa) osiedle żydowskie Halamish***.

Na tyłach demonstracji robiłem zdjęcia Palestyńczykom, którzy budowali barykadę z kamieni na drodze. Spotkałem tam dziewczynkę, która szła w stronę domu, a wcześniej śpiewała na czele demonstracji. Jej mama, która pomagała budować barykadę powiedziała mi, że jej córka bardzo się boi i powinna iść do domu. Zastanowiło mnie to, bo trwała ona zaledwie 10 min. i nic wyjątkowego się nie działo. Jednak gdy chwilę później dotarłem na czoło manifestacji żołnierze wystrzelili granaty z gazem w sam jej środek. Cała grupa natychmiast uciekła do domu, który znajdował się w pobliżu (tzw. bezpieczny dom - safe house). Kilkadziesiąt osób w środku i na tyłach domu wspólnie płakała. Dzieci skręcały się z bólu na podłodze, a medycy robili co w ich mocy, by opanować pieczenie oczu. Gdy gaz ulotnił się z ulicy wszyscy razem wyszli, by kontynuować marsz. Demonstracja przesunęła się aż pod plastikowe osłony twarzy izraelskich żołnierzy, którym wcale nie przeszkadzał fakt, że z przodu stoją dzieci i nad ich głowami, co jakiś czas strzelali granatami z gazem w ludzi, gromadzących się przy "bezpiecznym domu".

W tym czasie pojawiły się także izraelskie posiłki, próbujące wyłapać zagranicznych obserwatorów (po złapaniu przez izraelskiego żołnierza następuje aresztowanie i zakaz wjazdu do Izraela, a tym samym także i do Palestyny na wiele lat). Grupa aktywistów palestyńskich zaczęła pomału i sukcesywnie spychać żołnierzy ze wzgórza w stronę osiedli izraelskich. Z góry można było dostrzec, jak zjeżdżają się opancerzone pojazdy i oddziały żołnierzy.

Jak spod ziemi wyrośli młodzi, zamaskowani ludzie z procami, wyrażając bezpośrednio swój gniew. Kiedy udało mi się do nich dotrzeć, wojsko użyło ostrej amunicji, oddając kilka pojedynczych strzałów. Nikt z nas nie potrafił potwierdzić czy oddane one były bezpośrednio w młodzież  rzucającą kamieniami, czy też w powietrze.

Mieszkańcy Nabi Salih za tydzień znowu pojawią się na tym samym wzgórzu, na ziemi swoich ojców. Ich wołanie,  skierowane jak zawsze w stronę nielegalnie zbudowanych domów, popłynie w tamtą stronę, po drodze mijając wieżyczki strażnicze, płoty i druty kolczaste ale jak zwykle pozostaje głuche i niedostępne dla tych, którzy się w nich zabarykadowali...

* Miasteczko to jest nieustająco prześladowane przez izraelskie wojsko. Organizator protestów Bassem al-Tamimi był aresztowany już kilkanaście razy (w tym czasie uznany przez Amnesty International za więżnia sumienia). Prowadzone są też nocne naloty,  aresztowania i fotografowanie dzieci powyżej 10 roku życia.

**http://mondoweiss.net/2011/12/mustafa-tamimi-had-died.html

***Halamish powstało w 1977 r. Osadnicy izraelscy skonfiskowali wtedy ziemie należącą do Nabi Salih, przywłaszczając sobie jednocześnie źródło wody, należące do społeczności palestyńskiej.
Więcej info: http://www.kampania-palestyna.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz