Bez wyzysku i nacjonalizmu
W kolejnym roku cięć budżetowych i antyspołecznej polityki rządzących, prezydent wraz ze skrajną prawicą w „Dniu Niepodległości” prześcigają się w udowadnianiu swojego patriotyzmu. Niełatwo jednak uciec od pytania: kto dziś realnie korzysta z niepodległości?
Czy uczniowie strajkujący w obronie szkół i stołówek są równie niepodlegli, jak władze, które zdecydowały o takich „oszczędnościach”, jednocześnie podnosząc sobie pensje?
Czy spłacający kredyty mieszkaniowe i zatrudnieni na umowach śmieciowych należą do tego samego „wolnego narodu” co politycy, którzy robią wszystko, aby ograniczyć prawo do godnego życia, prawo do mieszkania oraz właściwej opieki i edukacji?
Czy lokatorzy rzucani przez władze w ręce kamieniczników, dla których liczy się tylko zysk, mają dziś wspólnie ze swoimi oprawcami nucić: „Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy”?
W końcu, czy miliony ludzi borykających się z podobnymi problemami, mogą liczyć na realą pomoc ze strony skrajnej prawicy, której celem jest wprowadzenie rządów jeszcze silniejszej ręki? Władze od lat z uporem tworzą coraz większe nierówności i biedę. Nacjonaliści zaś od zawsze rozwiązują problem biedy przez jej fizyczną eksterminację. To nie przypadek, że 11 listopada rządzące elity wraz z nacjonalistami wznoszą narodowe hasła, pomijając tym samym realne problemy społeczne.
Nie da się ukryć, że tych, którzy marszem świętują „Dzień Niepodległości” jest znacznie mniej niż emigrantów maszerujących po cichu do innych krajów w poszukiwaniu lepszego życia. Nie da się też ukryć, że owi emigranci są od zawsze poniżani i wyzyskiwani tak, jak cudzoziemcy, przybywający dziś do Polski. Jednak to nie ukraińskie sprzątaczki, ani Afgańczycy uciekający od wojny, odpowiadają za umowy śmieciowe i nieracjonalne wydatki z budżetu. Naród nie ma tu nic do rzeczy, chodzi o wyzysk najbiedniejszych.
Tymczasem emocje stymulowane przez „narodowe rytuały” – takie jak Euro 2012 czy Dzień Niepodległości – służą odwróceniu uwagi od palących potrzeb społecznych. Ludzie zmuszani do płacenia za kolejne imprezy organizowane przez elity, dziś prowadzą dramatyczną walkę z likwidacją szkół i żłobków, prywatyzacją stołówek, podniesieniem wieku emerytalnego, czy borykają się ze spłatą kredytów, mając w perspektywie eksmisję na bruk. Władze w większym stopniu koncentrują się na organizowaniu igrzysk czy zabaw ulicznych, niż na zapewnieniu podstaw egzystencji.
Na Śródmieściu, będącym sceną obchodów „Święta Niepodległości”, cięcia z prywatyzowanych stołówek dla dzieci opiewają na sumę, którą przeznaczono na ostatnią Noc Sylwestrową, fundowaną przez Urząd Miasta. Obecne nakłady na publiczne mieszkalnictwo w skali całego kraju, wynoszą tyle, co jedna czwarta sumy wydanej na budowę Stadionu Narodowego w Warszawie (z dachem działającym tylko w słoneczną pogodę).
Obecny kryzys wynika z braku społecznej kontroli nad politykami i dzikim kapitalizmem. W czasie kiedy mamy do czynienia z jego pogłębieniem, władze zwalczają wszelki opór społeczny i stają z nacjonalistami do konkurencji o największą flagę biało-czerwoną.
Nie dajmy się zwieść – za zasłoną z narodowych sztandarów kryją się wzrastające nierówności i wyzysk. Donośne hymny zagłuszają zaś całoroczne protesty tych, którzy nie mają czego świętować 11. listopada – zniewolonych kredytami, obciążonych cięciami, milionów Podległych.
Doświadczenia historyczne potwierdzają, że sytuacja poniżonych nie polepszy się w wyniku parad wojskowych czy marszów „ku chwale ojczyzny”, lecz dzięki okupacjom, strajkom i akcjom bezpośrednim w obronie podstawowych praw. Nie zaciskaj pasa, zaciśnij pięść!
Blok Socjalny 11 Listopada środowisk wolnościowych, lokatorskich i pracowniczych
Link: zeszłoroczne oświadczenie Syreny, 11.11.11
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz